niedziela, 7 lipca 2013

ANNA DOROTA CHRZANOWSKA - POLSKA JOANNA d’ARC

Niedługo, bo już w 2015 roku będziemy obchodzić 340 rocznicę bohaterskiej obrony zamku trembowelskiego, która zadecydowała przecież ostatecznie o zwycięstwie oręża polskiego nad połączonymi siłami turecko-tatarskimi w kampanii 1675 roku. Dzieje tej głośnej obrony, opromienionej chlubnym czynem kobiety bohaterki, która nie dopuściła do kapitulacji, nie są dotychczas należycie poznane.


Podole, ziemia utracona przez Rzeczpospolitą po drugiej wojnie światowej, to tereny bardzo żyznych pól, pięknych lasów oraz wspaniałych bohaterskich ludzi, którzy na przestrzeni kilkuset lat, z narażeniem życia, potrafili bronić tej ziemi przed licznym nieprzyjacielem. To tu wielce zróżnicowana pod względem narodowościowym ludność, doznawała przez wieki od Turków, Tatarów, Kozaków, Rosjan, Ukraińców i Niemców niebywałych okrucieństw. Wiele nazw miejscowości na trwałe zapisało się w historii Podola i na trwałe odcisnęło pozytywne piętno na kolejnych pokoleniach rodaków. Kamieniec Podolski, Lwów, Buczacz, Halicz, Sambor, Czortków, Tarnopol czy w końcu Trembowla to jakże blisko nam brzmiące nazwy. Przecież wielu z nas pozostawiło na tej ziemi groby swoich bliskich, swoje domy, zagrody a niejednokrotnie swoje majątki. Historia tych terenów przez dziesięciolecia dawała Polakom nadzieję na trwanie przy państwowości polskiej, która okupiona była niejednokrotnie krwią i heroiczną, bohaterską walką z okupantem.
Niedługo, bo już w 2015 roku będziemy obchodzić 340 rocznicę bohaterskiej obrony zamku trembowelskiego, która zadecydowała przecież ostatecznie o zwycięstwie oręża polskiego nad połączonymi siłami turecko-tatarskimi w kampanii 1675 roku. Dzieje tej głośnej obrony, opromienionej chlubnym czynem kobiety bohaterki, która nie dopuściła do kapitulacji, nie są dotychczas należycie poznane. Dlatego też warto zwrócić uwagę na tę przepiękną kartę naszej narodowej przeszłości. Postać Anny Doroty Chrzanowskiej von Frezen, bo tak naprawdę nazywała się ta kobieta, zajaśniała jako jasna, dobra gwiazda, jako anioł opiekuńczy i kazała wierzyć niezłomnie wielu pokoleniom Polaków w zwycięstwo. Postać ta nie zaginęła w pamięci potomnych. Przetrwała przez kolejne wieki, aż do dzisiaj i mimo, że trochę zapomniana ciągle jest przykładem dla wielu jak prawdziwie należy kochać i bronić polskiej ziemi. Pomimo upływu tylu lat, heroiczna obrona Trembowli i postać pani Chrzanowskiej, była zawsze elementem kresowej tradycji i symbolem walki z każdym zagrożeniem na Podolu. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1918, Trembowla i jej dzieje stały się niejako symbolem kresowego patriotyzmu, uosabiającym to wszystko, czym były Kresy dla kultury i tożsamości narodu. Przypominanie jej dziejów miało mobilizować mieszkańców Podola do obrony polskiego stanu posiadania na Kresach i stawienia czoła w razie konieczności kolejnej nawale ze Wschodu.


Trembowla, pięknie położone miasto nad rzeką Gniezną, uchodzącą do Seretu od niepamiętnych czasów była otoczona potężnymi dębowo-bukowymi lasami. Ludność żyjąca w tych okolicach trudniła się masowym wyrębem drzew przeznaczonych na cele budowlane. Trzebiła lasy, stąd też nazwa powstałego tam miasta, bo „terebyty” to ukraińska nazwa od trzebić, wycinać. Poza tym podobno całe miasto otaczał intensywny zapach leśnych ziół, a w Serecie żyły niezwykle okazałe ryby, które były przysmakiem na królewskich stołach.
W połowie XVII wieku Trembowla, jako gród obronny zyskała bardzo na znaczeniu. Wtedy to przecież Polska po długotrwałych wojnach z Turcją straciła Kamieniec Podolski, który był uważany w tamtych czasach za jedną z największych twierdz w granicach Rzeczypospolitej. Wówczas to też, południowa granica Rzeczypospolitej cofnęła się głęboko na Podole, na dobre kilkadziesiąt lat. Turcy po zdobyciu wielu polskich miast bardzo pragnęli zająć Tarnopol i Lwów, jednak na ich drodze stanęła wówczas Trembowla – jedna z najpotężniejszych warowni ówczesnego Podola. Turcy mówili: …„wzięliśmy Polakom Kamieniec, jeśli weźmiemy im jeszcze Trembowlę, to cała Ruś i Podole będą nasze”… Wtedy to też zrodziła się piękna legenda o polskiej Joannie d’Arc, która heroicznie, przeciwstawiła się potędze tureckiej.



Słów parę o samym mieście
Trembowla to jedna z najstarszych miejscowości Galicji Wschodniej. Po raz pierwszy zostaje wymieniona już w roku 1097 jako stolica udzielnego księstwa wchodzącego w skład Rusi Kijowskiej. Podczas wielkiego najazdu Batu-chana na Ruś w latach 1240-1241 miejscowość ta została zniszczona, podobnie zresztą jak i inne ruskie grody. Król Kazimierz Wielki zająwszy Trembowlę wraz z Rusią Czerwoną wzniósł tam około roku 1360 zamek na wysokiej górze. Od tej pory miejscowość ta znalazła się w obrębie oddziaływania kultury łacińskiej. W pamiętnikach Jana Długosza można znaleźć wzmiankę o tym grodzie. Przez kolejne dziesięciolecia przechodziła Trembowla różne koleje losów. Pomimo tego, iż nawet sam król Władysław Jagiełło otoczył to miasto bardzo szczególną opieką przez wydanie w Sieradzu, w roku 1389 dekretu o nadaniu praw magdeburskich miastu Trembowla, to jednak miejscowość ta nie mogła odpowiednio rozwijać się zarówno pod względem gospodarczym jak i społecznym ze względu na ciągłe napady i oblężenia zarówno ze strony Tatarów, Turków jak i innych nieprzyjaznych jej ludów. Nadanie praw miejskich przez Jagiełłę potwierdzali i rozszerzali wszyscy następni królowie. Z końcem XV wieku, w roku 1498 miasto ucierpiało bardzo przez najazd hospodara mołdawskiego Stefana III, który pojmanych jeńców kazał stracić w Podhajcach. Po najeździe Trembowla otrzymała od króla Jana Olbrachta zwolnienie od podatków na 8 lat. W następnych wiekach, Trembowla pełniła funkcję "kresowej stanicy". Przechodziła przeróżne koleje losu, jednak zawsze odgrywała ważną rolę w systemie obronnym Kresów Rzeczypospolitej. Nawet trafiła do literatury stając się bohaterką licznych wierszy i poematów mających wydźwięk bardzo patriotyczny. Sam Józef Wybicki skomponował w roku 1788 operę pt. „Polka, czyli oblężenie Trembowli”, zaś wczesnoromantyczny poeta Tymon Zaborowski, w roku 1826 w poemacie pt. „Obrona Trembowli” tak opisywał scenę obrony miasta od najazdu tureckiego oraz postać Anny Doroty Chrzanowskiej, żony dowódcy twierdzy, którą wówczas po raz pierwszy „ochrzcił” imieniem Zofii.
„…Więzów i hańby sama myśl zelżywa
Obraża zacność wolnej Podolanki,
Swoje więc dziecię na rękę porywa,
Jak Scytów niegdyś w Tauryce kapłanki,
Srogie dla wrogów dwa chwyciwszy noże,
Wielki! (zawołała) moich ojców Boże,
I wy ich cienie! Macie dwie ofiary...”

Obronę Trembowli wielokrotnie uwieczniano również w malarstwie, rysunku i grafice. Jednym z takich przykładów jest obraz Aleksandra Lessera z 1864 r. (eksponowany na warszawskiej wystawie w 1933 r., a dziś zachowany we fragmencie w Muzeum Narodowym w Warszawie), utrwalony w monachijskiej litografii przez Josepha Antona Freymanna.
W roku 1534 kasztelan krakowski Andrzej Tęczyński na miejscu starego zamku wzniósł nowy, z częściowo zachowanymi murami kazimierzowskimi. Zamek Tęczyńskiego, o którym mówiono, że …”na dwa szlaki patrzy”… przetrwał prawie 100 lat. Najazd tatarski w 1575 roku zniszczył Trembowlę i częściowo również zamek. Za rządów kolejnego władcy – króla Zygmunta III Wazy - w roku 1594 kozak Semen Nalewajko, korzystając z pomocy wojsk Tatarskich, na czele kilkutysięcznej grupy wkroczył na Podole, dotarł aż do Trembowli i bez oporu splądrował ją.
W początkiem XVII wieku starosta trembowelski, Aleksander Bałaban, na miejscu niszczejącego i zrujnowanego zamku Tęczyńskiego wzniósł nową, obszerniejszą, murowaną budowlę. Budowa zamku została ukończona w roku 1631. Ówczesny Sejm Polski wyznaczył rewizorów, którzy zjechawszy do Trembowli w roku 1632 wyrazili największe uznanie staroście. Rzeczywiście zamek sprawiał imponujące wrażenie. Wewnątrz, na dziedzińcu znajdował się obszerny piętrowy pałac, zbudowany z kamienia ciosowego. Pałac ten mieścił …”komnaty z piecami kolorowo polewanymi i drzwiami przedniej roboty stolarskiej, fladrem malowanymi, dalej świetlice, pokoje z oknami oprawnymi w ołów”…. W podziemiach zamku znajdowało się siedem obszernych lochów. Zamek był typowo obronny i w tamtych czasach stał się najsilniejszą warownią w tych stronach. Grubość jego murów sięgała nawet 5 metrów. Mawiano wówczas, że …”tylko samemu Kamieńcowi pokłonić się może”… Dzięki temu w wojnach kozackich, tureckich jak również i najazdach tatarskich XVII wieku ważną odegrał rolę, gdyż niejedno wytrzymał oblężenie. Wprawdzie w czasie powstania Chmielnickiego, w roku 1648, po klęsce wojsk polskich w bitwie pod Piławcami, na skutek szerzącej się wówczas paniki wśród ludności polskiej i wojska został przez kozaków splądrowany, jednak w latach następnych potrafił już stawiać mężny i zwycięski opór. Już w roku 1650 wstrzymał dziewięciotygodniowe oblężenie. To samo powtórzyło się w latach następnych. W tych czasach zamek trembowelski był otoczony szczególna opieką szlachty ziemi halickiej i całego powiatu trembowelskiego. Stał niewzruszony i nie zdobyty. Czytając szczegółowe opisy zamku z połowy XVII wieku dowiadujemy się iż budowla ta …”leży na górze bardzo wysokiej, wjazd do niej przykry, brama ze zwodem. W dziedzińcu są piękne izby i pokoje murowane. Jest i drugi budynek drewniany i studnia murowana. Wśród zamku wieża szlachecka, druga narożna trzecia podle bramy, w której sklepy dwa dla ksiąg grodzkich i ziemskich chowania. Wokoło zamek obmurowany murem potężnym”…W tym czasie w arsenale zamkowym znajdowało się 13 armat spiżowych, wiele innej broni oraz zapasów potrzebnych do przetrwania oblężenia.

Wojna polsko-turecka i obrona Trembowli
W czasie pierwszego wkroczenia Turków na Podole, w roku 1672, w zamku trembowelskim schroniło się sporo szlachty z rodzinami, duchowieństwa i mieszczan pochodzących z samej Trembowli oraz okolicznych wsi i miasteczek. Komendantem zamku był wówczas Hieronim Kawecki, łowczy ziemi halickiej, który zarządził by …”każdy kto do zamku wejdzie miał strzelbę, proch i ołów i żywność na 20 niedzieli…”. To ilustruje, jak broniono się w ówczesnych czasach w takich twierdzach jak Trembowla i jakie podejmowano środki ostrożności aby wytrzymać niejedno oblężenie.
Gdy w roku 1675, drogą na Wołoczyska wkroczyła na Podole nowa, olbrzymia armia turecko-tatarska pod przywództwem Ibrahima Szyszmana wszyscy zadrżeli. Na wieść o jej pochodzie już z początkiem lipca 1675 roku zamek trembowelski napełnił się uciekającymi. Szlachta, mieszczanie, chłopi, żydzi, księża, zakonnicy, popi, szukali schronieni w obrębie jego warownych murów. Zaczął się sierpień. Ibrahim obozował pod Zbarażem, skąd podjazdy turecko-tatarskie coraz częściej zjawiały się pod Trembowlą. Niebezpieczeństwo oblężenia zwiększało się z każdym dniem, a zamek nie posiadał żadnej załogi wojskowej. Dopiero 16 sierpnia w murach zamkowych zjawił się kapitan z dwoma chorążymi i zaledwie 80-cioma piechurami. Przybyłym kapitanem był Jan Samuel Chrzanowski, doświadczony, bardzo energiczny żołnierz, znany z wyjątkowej odwagi. Tymczasem Ibrahim zatrzymał się pod Zbarażem. Po stoczonej 24 sierpnia 1675 roku bitwie pod Lesienicami (7 km od Lwowa) i klęsce Nuradyna armia turecko-tatarska okrężną drogą na południe, przez Pomorzany, Brzeżany, Podhajce i Zawałów dnia 20 września stanęła pod Trembowlą. Zdobyciem trembowelskiego zamku pragnął Ibrahim zakończyć wojnę i zwyciężyć. Lecz zawiódł się w swoich planach. Pomimo tego, że załoga zamku trembowelskiego liczyła zaledwie 200 ludzi, z czego tylko 80 dragonów przypadało na wojsko kapitana Jana Chrzanowskiego, zamek potrafił stawić zaciekły opór i doczekać odsieczy ze strony Jana III Sobieskiego.



Oblężenie zamku
Ibrahim rozpoczął oblężenie zamku w Trembowli od wezwania znajdujących się w nim mieszkańców do poddania się bez żadnego oporu. Gdy nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu rozpoczął regularne oblężenie. Od strony dostępnej do zamku usypał specjalne kopce, na których ustawił działa. Z nich to rozpoczął trwający nieustannie przez parę dni ostrzał warowni. Wykonano również podkop pod zamkiem. Wysadzono nawet w powietrze zaminowane mury, jednak zamku nie zdobyto. Część obrońców jednak coraz bardziej była przerażona i przekonana, że działania tureckie doprowadzą w końcu do trwałego uszkodzenia murów zamkowych i ostatecznego jego zdobycia. Niektórzy spośród szlachty zaczęli radzić jak dalej należy postąpić. Bez wiedzy dowódcy zamku trembowelskiego kapitana Jana Samuela Chrzanowskiego uchwalono, iż należy się poddać. Naradę tą i podjęte ustalenia przypadkiem podsłuchała Anna Dorota Chrzanowska z domu Frezen - żona Samuela Chrzanowskiego. Czym prędzej pospieszyła z tą wiadomością do męża. Wówczas kapitan przy udziale wiernych mu żołnierzy rozpędził radzących i oświadczył, że …”prędzej zamek wysadzi w powietrze niźli go podda…”. Zdecydowanie, doświadczenie i odwaga dowódcy zamku, przynajmniej na pewien czas odniosły pożądany skutek. Obrońcy skonsolidowali się na tyle, że nawet nocne wypady do obozu wroga były bardzo skuteczne. Mężna obrona niweczyła dalsze zabiegi Ibrahima na szybkie zdobycie twierdzy. Jednak dni mijały, nieprzyjaciel coraz silniej atakował, zapasów w zamku ubywało z każdą godziną, zmęczenie obrońcom coraz bardziej dawało się we znaki. Mimo tego, że odwaga nie opuszczała broniących to jednak każdy myślał o przyszłości. Sam nawet dowódca zaczął powoli wątpić w skuteczność obrony i coraz częściej rozważał możliwość poddania zamku. Przecież po ponad dwutygodniowym oblężeniu, zamek podobny był do kupy gruzów. Ściany porozbijane, dachy popalone, ściany ganków i komnat kulami roztrzaskane. Spośród 80 dragonów pozostało jedynie 30. Zaczęto coraz głośniej mówić o poddaniu twierdzy. Gdy radzono o kapitulacji, otworzyły się drzwi, a do komnaty weszły kobiety i dzieci. Na czoło wysunęła się żona komendanta Anna Dorota Chrzanowska. W ręku trzymała dwa noże. Zdecydowanie wypowiedziała następujące słowa: „Nie może być żadnych rozmów z najeźdźcą. Będziemy walczyć razem i razem zginiemy lub obronimy zamek”. Następnie zwróciła się do męża: „Mój mężu, jeżeli poddasz fortecę, to jeden nóż przebije twoje serce, a drugi moje, jeżeli w nich zgaśnie miłość do wolności i Ojczyzny”. Wówczas kapitan rozpuścił naradę, a obrońcy skonsolidowali się na tyle, że nawet nocne wypady do obozu wroga stały się bardzo skuteczne. Sama Dorota Chrzanowska ubrana w zbroję, dopingowała pozostałych do walki i w pierwszym szeregu, na murach zamkowych odpierała ataki wroga. Jej zaangażowanie i odwaga oraz duże doświadczenie i zdecydowanie dowódcy zamku pomogły w utrzymaniu twierdzy aż do 5 października, kiedy to główne siły Rzeczypospolitej z Janem III Sobieskim na czele przybyły z odsieczą.


Czas świetności zamku i miasta
W nagrodę za mężną obronę zamku Jan Samuel Chrzanowski został awansowany do rangi pułkownika, a w dowód zasług otrzymał tytuł szlachecki i pięć tysięcy złotych nagrody. Sejm Koronacyjny w 1676 roku jednomyślnie nobilitował małżonków Chrzanowskich i przyłączył ich do herbu Poraj, a imiona obojga stały się sławne w całej Rzeczpospolitej i poza jej granicami. Ogłoszono również "…życząc mieć Trembowlę jako w najlepszej konserwacyi, ponieważ mężnie w roku przeszłym oblężenie Ibrahim baszy wytrzymała i pokazała, jak wiele zależy na pogranicznych dobrze utrzymanych zamkach…”. W 1677 roku umieszczono pod Trembowlą stały obóz wojsk koronnych, który utrzymywano przez okres 7 lat. Wspomina o tym w swych pamiętnikach Jan Chryzostom Pasek pisząc: "…obóz zaś stał pod Trembowlą dobrze bardzo i wygodnie, bo sobie żołnierze gospodarowali, siali, orali i łąki kosili i w zimie taką wygodę mieli jak w domu i na bazarze taniej wszystko niżeli po miastach, bo w obozie piwa i miody warzono i wozy tak szły na targi w majdan, jak przed laty w Kazimierzu…". W tym czasie zamek w Trembowli został wyremontowany i odpowiednio wyposażony. Pułkownik Jan Samuel Chrzanowski sprawował nad nim komendę aż do 1685 roku po czym został skierowany do twierdzy w Jazłowcu. Sama Chrzanowska, (właściwie Zofia Chrzanowska, bo tak nazwali ja potomni), jak głosi legenda, po śmierci została pochowana pod twierdzą by dalej sprawować nad nią pieczę.

Początek końca twierdzy trembowelskiej
Wprawdzie w roku 1687 Turcy w końcu zdobyli i zniszczyli zamek trembowelski, ale pamięć o bohaterskiej żonie komendanta przetrwała pokolenia. Forteca już nigdy nie dźwignęła się z ruin, a w XVIII wieku całkowicie straciła swoje znaczenie obronne. Jednak mieszkańcy Trembowli nie zapomnieli o swej dzielnej obrończyni. Na wschodnim stoku zamku wzniesiono pierwszy pomnik ku czci bohaterskiej i powszechnie podziwianej żony komendanta. Nie wiadomo jednak jak wyglądał. W wieku XVIII w roku 1768 przy udziale starosty trembowelskiego Joachima Karola Potockiego oraz okolicznej szlachty została zawiązana Konfederacja. Natomiast w roku 1772, podczas I rozbioru Polski miasto przeszło we władanie Austriaków. Zorganizowano tu koszary, na budowę których wykorzystano kamień z popadającego w ciągła ruinę zamku. Koszary Austriacy ostatecznie zlikwidowali w 1880 roku. Potem mury zamkowe zaczęto rozbierać na materiał budowlany i do moszczenia dróg. Pod koniec XIX wieku ruiny oczyszczono i doprowadzono do porządku. W okresie austro-węgierskim poprowadzono przez Trembowlę linię kolejową, wybudowano również dworzec.

Wiek XIX i XX w Trembowli
Kult Zofii Chrzanowskiej (według legendy, imię to było przekazywane z pokolenia na pokolenie) odgrywał dużą rolę w kształtowaniu patriotycznych postaw mieszkańców Trembowli zwłaszcza w końcu XIX i na początku XX wieku, kiedy to "życie polskie" w miasteczku stało się bardzo intensywne. Przejawem tego było m.in. powołanie do życia w 1907 roku gimnazjum. To jego wychowankowie i uczniowie tworzyli Legiony Polskie w 1914 roku. Jednym z nich był przyszły generał Klemens Rudnicki, syn burmistrza miasteczka, który ponad 20 lat później jako dyplomowany pułkownik poprowadził na wojnę w 1939 roku stacjonujący w miasteczku 9 Pułk Ułanów Małopolskich, wchodzący w skład Podolskiej Brygady Kawalerii. Dowódcą Pułku był również płk Tadeusz Komorowski, przyszły generał i dowódca Armii Krajowej.


Okres I wojny światowej oraz wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku przyczyniły się do wielu zniszczeń. Symbolem podnoszenia się Trembowli z ruin była budowa w latach 1924-30 nowej świątyni pod wezwaniem śś. Piotra i Pawła, zaprojektowanej przez znanego architekta lat międzywojennych Adolfa Szyszko-Bohusza. W odrodzonej Nowej Polsce, w latach 20-tych XX wieku ruiny zamkowe odrestaurowano, główną wieżę wysprzątano i zrobiono w niej restaurację. W roku 1930 uczniowie trembowelskiego gimnazjum zorganizowali tu nawet teatr pod otwartym niebem.
We wrześniu 1939 roku Trembowla została zajęta przez Sowietów już pierwszego dnia inwazji – tj. 17 września 1939 roku. Władze radzieckie umieściły tu stolicę rejonu, a wielu mieszkańców miasta wywieziono na Syberię i do Kazachstanu. Podczas okupacji hitlerowskiej w kwietniu i czerwcu 1943 roku wymordowano w mieście niemal całą ludność żydowską. Miejscem masowych egzekucji była niedaleka wieś Plebanówka. Po wojnie z Trembowli wyjechali niemal wszyscy Polacy. Obecnie społeczność polska liczy jeszcze około 200 osób.
Z początkiem XX wieku Rada Gminy postanowiła również uczcić Zofię Chrzanowską nowym pomnikiem. Autorem był trembowelski rzeźbiarz Jan Bochenek. Pomnik przedstawiał kobietę o zdecydowanym, a jednocześnie błagalnym wyrazie twarzy, jedną ręką trzymającą nóż, a drugą – wskazującą na miasto. Pomnik był okrasą miasta, został jednak zniszczony w 1944 roku. Zachował się jedynie postument, na którym w 1982 roku umieszczono kamienną wazę oraz oryginalną przedwojenną tablicę.

W zeszłym roku z okazji obchodów 915-lecia miasta, na górze zamkowej odsłonięto nowy pomnik odważnej Polki, żony komendanta Zamku Trembowelskiego Zofii Chrzanowskiej (historyczne imię to Anna Dorota von Frezen), która w 1675 roku uratowała miasto przed Turkami. Autorem pomnika był tarnopolski rzeźbiarz Roman Wilguszyński. Makietę pomnika stworzył pod koniec 2011 roku. Podstawą wykonania repliki były zdjęcia przedwojennego monumentu. Jako materiał autor wybrał szary trembowelski piaskowiec. Cokół został odnowiony, a nową figurę ustawiono na początku lipca 2012 roku.
I tak historia zatoczyła koło, a polska Joanna d-Arck znowu strzeże miasto, przed nowymi zagrożeniami ówczesnego świata.

Literatura:
  1. Bronislaw Komplikowicz "Słowo Polskie", rok 1925 Nr. 272.,
  2. Seweryn Przybylski, „Kresy wschodnie Rzeczypospolitej, Opisy i obrazy przeszłości”, Wyd. Polski Czerwony Krzyż,
  3. Aleksander Czołowski i Bogdan Janusz, „Przeszłość i zabytki województwa tarnopolskiego”. Tarnopol 1926, nakładem Powiatowej Organizacji Narodowej.
  4. http://ardelli.info/trembowla.htm
  5. http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100306/REPORTAZ/903725364
  6. http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/reportage/1008-pamici-zofii-ktra-uratowaa-miasto
  7. http://www.kresy.pl/publicystyka,reportaze?zobacz/w-opoce-pani-Chrzanowskiej



poniedziałek, 1 lipca 2013

Historia lubi się powtarzać.... Humań 1768 - Wołyń 1943

Do napisania tego artykułu skłoniła mnie mijająca wlaśnie w tym roku 70 rocznica wydarzeń określanych przez historyków mianem Rzezi Wołyńskiej 1943 roku. To ludobójstwo w czystej postaci. Tak przecież należałoby określić te niewyobrażalne zbrodnie na ludności polskiej dokonane przez nacjonalistów ukraińskich, przy bardzo aktywnym i częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej byłego województwa wołyńskiego II RP. Iluż z nas Kresowian bezpośrednio lub pośrednio nie doświadczyło okrucieństw tamtych czasów. Wprawdzie ja sam urodziłem się już po wojnie w tak zwanej wolnej Polsce, jednak zawsze żywe były wspomnienia mojego dziadka, którego czterech braci zamordowali, opętani chęcią przeprowadzenia czystek etnicznych ukraińscy nacjonaliści z OUN i UPA. Nie jest znana dokładna liczba ofiar rzezi wołyńskiej. Historycy szacują, że zginęło wówczas około 50–60 tysięcy Polaków, a w odwecie 2-3 tysięcy Ukraińców. Niektóre źródła wskazują nawet na liczbę około 100 tysięcy osób.

Jednak Rzeź Wołyńska 1943 roku to nie pierwsza taka zbrodnia dokonana na mieszkańcach dawnych Kresów wschodnich. W tym roku mija też 245 rocznica rzezi humanieckiej. W roku 1768, na prawobrzeżnej Ukrainie doszło do wydarzeń, które wywarły decydujący wpływ na historię Polski i późniejszej Ukrainy, a mianowicie do wybuchu chłopskiego powstania, znanego jako koliszczyzna lub rzeź humańska. Była to najokrutniejsza akcja w prawie stuletnich powstaniach chłopskich tamtych czasów określanych jako powstania hajdamackie czy hajdamacczyzna. Dziesiątki zniszczonych miast, setki spalonych wiosek i około 20 tys. wyrżniętych mieszkańców Humania. Mówiąc o tych czasach, niektórzy ukraińscy historycy wspominają o narodowo wolnościowym charakterze powstania. Inni z kolei wypowiadają się bardziej krytycznie. Zdanie polskich historyków w tej kwestii jest powszechnie znane. Mimo wszystko jest to jedna z najczarniejszych kart w historii obu narodów. I do tej niechlubnej karty należy również dopisać wydarzenia 1943 roku, powszechnie określanych jako rzeź wołyńska.
Należałoby się zastanowić co łączy ze sobą te dwa odległe wydarzenia, które przecież zostały dokonane w odstępie prawie dwóch wieków? Przecież inne jest podłoże historyczne rzezi w Humaniu z 1768 roku, a inne rzezi na Wołyniu z 1943 roku. Jednak u podstaw tych dwóch zbrodni leżą przecież wystąpienia chłopskie. Z jednej strony powstania chłopskie XVII wieku i hajdamacy wywodzący się ze zbiegłego chłopstwa, zubożałych mieszczan i kozaków, którzy według niektórych historyków ucieleśniali społeczny protest ukraińskich chłopów przeciw wyzyskowi panów, a z drugiej strony polityka narodowościowa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) podczas II wojny światowej, którą zamierzał wprowadzić rząd Jarosława Stećki oraz Stefan Bandera celem usunięcia Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej. Aby wcielić plan czystek etnicznych w życie w latach 40-tych XX wieku, zamierzano również wspomóc się prowokowanymi wystąpieniami chłopskimi.
 To, co najbardziej zastanawia, frustruje, przygnębia i zarazem łączy ze sobą te dwa wydarzenia, to powszechne niewyobrażalne okrucieństwo morderców przedstawione w opisach zarówno rzezi w Humaniu jak i na Wołyniu. Bo przecież miał „szczęście” ten, kto zginął od razu, nie będąc torturowanym.
Oto fragment zaczerpnięty z „Rękopisu Braiłowskiego Trynitarza opisujący napad, jakiemu uległ w roku 1768, klasztor Braiłowski” (z łaciny przełożony). Tytuł rękopisu: „Wypadki wiekuistej godne pamięci na Ukrainie 1768 roku”.
…”Chłopi wszędzie im sprzyjali, albo pomagali w wielu miejscach bez żadnej namowy, albo wzywali rabusiów, albo sami zostawali rabusiami. W sposób najokrutniejszy znęcali się nad swoimi dziedzicami, rządcami, ekonomami i nad wszelką szlachtą mającą swoje drobne posiadłości. Mordowali, prześladowali lud katolicki, srogich, okrutnych dopuszczając się zabójstw, zabierali, pustoszyli dobra ich, nikogo nie oszczędzając (…) Dopuszczali się zbrodni strasznych i niedających się opisać. Rozmaitych do zamordowania używali sposobów oprócz przebodzenia włóczniami zwanymi spisami. Niewiasty brzemienne zamordowywali w sposób najokrutniejszy przez wycinanie płodu i wpuszczanie do wnętrzności kotów. Zdzierali skórę od karku przez głowę aż do oczu. Innym zrywali czaszki, zabijali z rusznic i innych narzędzi wojennych. Podcinali gardła i wieszali razem ze zwierzętami, a to dla podobieństwa duchownych ludzi religii katolickiej. Podobny wypadek miał miejsce pod Lisianką, gdzie między zawieszonym zakonnikiem Franciszkanem i Żydem psa powiesili, wołając najbezbożniej, że jeden stan kapłanów, katolików i psów…”
A teraz przykład sprzed dokładnie 70-ciu laty:
25 lipca 1943r. (..) grupa upowców (...) dokonała mordu na 14 bezbronnych osobach [we wsi Jeziorany Czeskie w Łuckiem]. Wszystkie torturowano około 4-5 godzin (...). Kobietom poodcinano piersi i zmasakrowano twarze, wszystkich dźgano bagnetami. Bestialskiego mordu dokonywano kolejno zaczynając od najmłodszych członków rodziny i kończąc na najstarszych. Podczas mordowania upowcy mówili, że ofiary muszą długo umierać, ponieważ są dobrymi ludźmi. Świadkami było kilku Czechów (...). [„Ludobójstwo...”, s.597],
To co uderza w tych dwóch opisach to wyrafinowane, wielce podobne, do siebie, prawie że identyczne stosowane formy tortur. Czyżby oprawcy z UPA wzorowali się na dawnych hajdamakach? Przecież sformułowanie „Na jedną szubienicę - Lacha i psa”, odwołujące się do hasła koliszczyzny, pojawiło się już w latach 30. XX wieku w jednej z piosenek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów poświęconej skazanym na śmierć i straconym członkom (OUN):

…W chwili ostatniej z grobów powstaną,
Bez sądu będą wieszać katów,
Każdego kata czeka ten sam los,
Na jedną szubienicę - Lacha i psa…”.

Nacjonalizm ukraiński jest wciąż żywy i odradza się w rożnej postaci. Sformułowanie: …”Lach, Żyd i sobaka, wse wira odnaka…”  pojawiło się ponownie pod koniec 2009 roku w telewizji ukraińskiej podczas emisji popularnonaukowego serialu odcinkowego „Historia ziem ukraińskich”, której sponsorem był Browar Lwowski. Skandal wywołał jego odcinek poświęcony rzezi humańskiej, który zachęcał do poznania „chwalebnej przeszłości ojczyzny”. W odcinku tym ataman Żeleźniak po zdobyciu miasta, posilając się piwem "Lwowskie" powiesił na kościelnej wieży „Lacha, Żyda i psa – bo ich wiara jednakowa”. Takie zachowania należy piętnować i dlatego oburzenie wyraziły polskie środowiska kresowe, a poseł PiS Stanisław Pięta nawoływał do bojkotu piw produkowanych przez Grupy Carlsberg (do której należy Browar Lwowski) i domagał się szybkich i stanowczych przeprosin.
Ciągle dziwimy się, że Ukraińcy gloryfikują czyny Stepana Bandery, nacjonalisty bratającego się w czasie II wojny światowej z nazistami. Ale Maksym Żeleźniak, współodpowiedzialny za wymordowanie 20 tysięcy Polaków i Żydów podczas humańskiej masakry w 1768 roku, także jest wielkim ukraińskim bohaterem narodowym. Takim samym bohaterem jest również Iwan Gonta, drugi z przywódców powstania hajdamaków, bezpośrednio odpowiedzialny za wymordowanie w dniu 24 czerwca 1768 roku w Humaniu około 20 tysięcy Polaków i Żydów, księży rzymskokatolickich i unickich oraz innych ludzi szukających ratunku przed pogromami w mieście. Na Ukrainie ich postacie ciągle otoczone są powszechnym szacunkiem. W wielu miastach – we Lwowie, Kijowie, Żytomierzu, Czerniowcach, Dubnie, Winnicy a także w samym Humaniu istnieją ulice ich imienia. W Kijowie działa organizacja pod nazwą - "Fundacja na rzecz konsolidacji państwowości Ukrainy Iwana Gonty". W Chrystynówce wzniesiono również pomnik ku czci Gonty, a mer tego miasta podczas odsłonięcia pomnika podkreślił, że pomnik Gonty będzie przypominał Ukraińcom, że powinni walczyć o ojczystą ziemię z jej ciemiężcami.
Gonta i Żeleźniak w trakcie rzezi w Humaniu 1768 rok

I tu na koniec nasuwa się pytanie – czy naród który za swoich bohaterów narodowych obrał sobie zwykłych bandytów, morderców i rzezimieszków, ludzi którzy w nacjonalistycznym szale potrafili doprowadzić do niewyobrażalnych zbrodni ludobójstwa zasługuje na szacunek innych narodów? Czy stanięcie w prawdzie historycznej i rzetelna ocena przedstawionych wyżej postaci, a nade wszystko zwykłe słowo przepraszam, potrafi przeważyć brak refleksji nad trudną historią i niechęć do przyznania się do zbrodni? Być może teraz nie odpowiemy na to pytanie. Miejmy jednak nadzieję, że kolejne pokolenia, żyjące od tylu już lat w pokoju, w zjednoczonej Europie, nowe pokolenia nauczone trudną przeszłością historyczną obu narodów, zechcą i potrafią wyciągnąć z prawdziwej, nie zakłamanej historii odpowiednie wnioski, przebaczą sobie nawzajem, nie zapominając zarazem o okrucieństwach zbrodni ludobójstwa, zarówno tych z Humania 1768 jak i z Wołynia 1943. 




KOMENTARZE



  • Nie może nigdy być przebaczenia dla zbrodniarzy mordujących z wyuzdanym okrucieństwem! Niech będą przeklęci po wsze czasy! Stop ukrainizacji Polski przez kompradorskich polityków!
    Ku przestrodze!
    autor: Liczyrzepa
  • Tak, racja, Human i Wolyn laczy ta sama nic. Wielowiekowa, siegajaca XVI wieku nienawisc ruskiego ludu do polskiej szlachty. Mowimy o tym, w jak okrutny sposob mordowano Lachow i Zydow, a zapominamy, skad sie owo okrucienstwo wzielo. Po Unii Lubelskiej Krolestwo polskie po prostu odebralo Litwie trzy wojewodztwa: Kijowskie /to wlasnie Ukraina/, Braclawskie i Wolynskie wcielajac je do Korony. Stalo sie to zreszta zarzewiem ciaglego konfliktu pomiedzy Litwa a Korona.
    Projekt Unii Lubelskeje byl po prostu projektem kolonialnym polskiej szlachty, a szcegolnie polskiej magnaterii;
    /"na co nam zamorskie Indye y Japony. Nasze Indye y Japony na Wschodzie". Mikolaj Rej. Urodzony zreszta na Ukrainie/. Jakie byly relacje polskiej szlachty i miejscowej ludnosci? Wystarczy poczytac "Zamek kaniowski" Goszczynskiego, a to ledwo czastka realiow owczesnych, ktore doprowadzily do do rzezi humanskiej i ponad dwa wieki pozniej wolynskiej.
    Jest takie powiedzienie, "za szalenstwa wladzy placa zwykli ludzie". I te cene zaplacili humanscy i wolynscy nieszczesnicy.
    Zadamy od Ukraincow rozliczenia sie wlasna przeszloscia, a sami tego z wlasna nie robimy. Zapytajmy siebie samych - czemu? A ogrom naszych win na Wschodzie wielki i jak glaz ciezki. Prawda jest taka, ze szlachta dla swych malych, parszywych interesow zniszczyla wlasne panstwo I Rzeczypospolita, nie potrafiac zrzec sie dla wlasnej wygody swych stanowych przywilejow. A po rozbiorach dalej dziko eksploatowala ruska ludnosc, a kiedy ta sie buntowala, bez wahania przyzywala na pomoc wojska carskie.
    Za to wszystko zaplacili zwykli ludzie, tak jak w Algierii, Zimbabwe, Haiti, Jamaice, Wenezueli, Azji Pld Wschodniej. Wolyniow i Humaniow w historii wiele, inne narody kolonialne tez je maja.
    Mielismy wlasne kolonie na Wshodzie, rywalizacje o nie przegralismy z Rosja dwa razy. Raz ponad dwa wieki temu, drugi raz w 45 roku, kiedy Rosja Bolszewicka stworzyla imperium od Laby po biegun polnocny, od Oceanu Lodowatego po Afganistan, a my stalismy sie czescia tego imperium, czyms na ksztalt Birmy w Imperium brytyjskim.
    Moje korzenie siegaja 700 wstecz, nie dokumentuje ich mitycznymi "majatkami na Wschodzie", Wystarczy pojechac do Plocka, Krakowa, Dabrowy Gorniczej, Sanoka, aby zobaczyc "pamiatki przeszlosci".
    Ale aby budiwac dobra i bezpieczna przyszlosc trzeba sie rozliczyc z przeszloscia. Nie cudza, ale wlasna,a tego nam 'od zawsze" brak. I to nas gubi, popelniamy wciaz te same bledy krecac sie w kolko.
    autor: historyk