poniedziałek, 20 listopada 2017

"Istnieją pewne nazwiska, które same przez się są dla nas synonimem zdrady"

Artykuł, który ukazał się  w Tygodniku "Polska Zbrojna", dnia 9 stycznia 1947 roku. Artykuł dotyczy Stanisława Strzetelskiego oraz mojego dziadka Czesława Strzetelskiego. Na końcu artykułu jest zdanie:
"Istnieją pewne nazwiska, które same przez się są dla nas synonimem zdrady. Należy do nich między innymi nazwisko Strzetelskiego..."
Zdanie to oburzyło mojego dziadka Czesława, który już w roku 1947 był kapitanem WP, lekarzem weterynarii. Napisał odwołanie do redaktora naczelnego "Polski Zbrojnej" . 






Poniżej macie skan odwołania mojego dziadka Czesława oraz odpowiedź redaktora Polski Zbrojnej... 
Odwołanie: 
Do Dowódcy Kołobrzeskiego Pułku Piechoty w Krakowie: 
W wydawanym przez GZPW  - Wojska Polskiego dzienniku "Polska Zbrojna, nr 7 z datą 9 stycznia 1947 r. ukazał się artykuł (na str. 3-ej) pt: "Podejrzane troski p. Strzetelskiego". Autor tego artykułu "Spec" krytykując działalność nieznanego mi p. Strzetelskiego, który na łamach sanacyjnego czasopisma "Nowy Świat" omawia rolę Polonii amerykańskiej na mającej się rozpocząć dnia 10 marca 1947 roku konferencji w Moskwie - zakończył swe wywody zdaniami, które przytaczam w dosłownym brzmieniu: "Istnieją pewne nazwiska, które same przez się są dla nas synonimem zdrady. Należy do nich między innymi nazwisko Strzetelskiego". 
Zwrot ten obraża każdą osobę noszącą wymienione nazwisko, dotyka i mnie osobiście, a ponadto podważa autorytet oficera Wojska Polskiego w czynnej służbie. Proszę o wszczęcie dochodzeń zmierzających do udzielenia mi odpowiedniej satysfakcji ze strony odpowiedzialnego redaktora "Polski Zbrojnej". Występuje na tej drodze, gdyż uważam, że sprawa ta powinna być załatwiona w drodze służbowej. 
Kraków 10 stycznia 1947rok
Czesław Strzetelski, kapitan WP, lekarz weterynarii


Odpowiedź
Ze zdumieniem stwierdziłem, że kpt. Strzetelski Czesław czuje się dotknięty, ze nazwaliśmy znanego reakcyjnego działacza Stanisława Strzetelskiego zdrajcą. Nie przypuszczamy, by jakikolwiek obywatel polski, niosący nazwisko Anders czuł się dotknięty, że Gen. Władysława Andersa nazywamy zdrajcą, tak samo jak nie czuł się dotknięty redaktor naczelny naszego pisma płk. Henryk Werner tym, że w procesie Grocholskiego kilkakrotnie wspominaliśmy o tym, że oskarżony wysługiwał się gestapowcowi Wernerowi. Przypuszczam, że wyjaśnienie to wystarczy kpt. Strzetelskiemu jako satysfakcja. Jeśli nie, to podobne wyjaśnienie jesteśmy gotowi wydrukować w "Polsce Zbrojnej", choć przyznaję, że da dobra sprawy wolałbym tego uniknąć. 
Zastępca Naczelnego Redaktora - L. Przemski mjr.