piątek, 27 września 2013

Kolejna wyprawa na Ukrainę - sierpień 2013

W tym roku po raz kolejny było mi dane stanąć na ziemi moich przodków. Okolice Sambora, Stanisławowa, Halicza, Mariampola, a nade wszystko Uścia Zielonego nad Dniestrem pozwoliły mi zobaczyć przepiękne, pełnej soczystej zieleni, pagórkowate naddniestrzańskie tereny, na których rodzili się, mieszkali, żyli i umierali kiedyś moi przodkowie. Ziemia ta obfituje nie tylko we wspaniałe zabytki architektury, powoli odzyskiwane i przywracane do dawnej świetności z niebytu minionego czasu dawnych republik radzieckich, ale również jest niezwykle bogata we wciąż żywą historię tamtych terenów oraz ludzi, którzy ją pamiętają i chcą o niej przypominać innym.
Tegoroczny wyjazd na Ukrainę odbył się w dniach 13-18 sierpnia i miał na celu odnowienie i oczyszczenie zarośniętych cmentarzy oraz odsłonięcie grobów w Uściu Zielonym i Mariampolu jak również zindeksowanie zachowanych tam mogił. Mieliśmy również nadzieję na kolejne spotkania z mieszkającymi tam ludźmi, którzy w swoich sercach i umysłach zachowali Polskę. I rzeczywiście nasza wyprawa obfitowała w wiele ciekawych, nieprzewidywalnych i wzruszających chwil.
Wspólnie we trójkę: Stanisław Tomczak i Jacek Wójcik z Głubczyc oraz ja, Piotr Strzetelski - od urodzenia sercem związany z Krakowem, jednak coraz częściej z nieukrywanym zachwytem i wielką radością spoglądający w kierunku kresów wschodnich, we wczesnych godzinach popołudniowych wyjechaliśmy z Krakowa 13 sierpnia 2013 roku. Pierwszym przystankiem na Ukrainie miał być klasztor o.o. Karmelitów w Sąsiadowicach, niedaleko Sambora, miejscowości oddalonej od Przemyśla o około 40 km. Przekraczając granicę w Krościenku w godzinach wczesno wieczornych, nie przypuszczaliśmy jednak, że tak niewielki dystans przyjdzie nam pokonać jadąc niespełna 10-20 km na godzinę przez prawie 2,5 godziny. Egipskie ciemności oraz brak jakichkolwiek oznaczeń w mijanych wsiach, a nade wszystko przeogromne dziury w drodze (nie można przecież nazwać tego szosą) prowadzącej od granicy w stronę Sambora spowodowały, że na miejsce noclegu dotarliśmy przed północą. Tam czekał na nas kolejny uczestnik naszej wyprawy Bartek Jasiński. Zmęczeni i wyczerpani podróżą zjedliśmy późną kolację i czym prędzej udaliśmy się na spoczynek. Rano wspólnie z gospodarzami tego miejsca ojcami karmelitami Zbigniewem Czerwieniem i Januszem Janowiakiem OCarm oraz Br. Grzegorzem zjedliśmy pyszne śniadanie i wysłuchawszy historii o sanktuarium św. Anny Samotrzeć w Sąsiadowicach udaliśmy się w dalszą drogę w kierunku Mariampola.

                                         Wspólne spotkanie z księżmi Karmelitami w Sąsiadowicach. 


Słów parę na temat Sąsiadowic
Sąsiadowice to wieś w obwodzie lwowskim położona nad rzeką Strwiąż, oddalona od Przemyśla o jakieś 40 km. To tam w miejscu zwanym Górą Łaskawą około roku 1580 jeden z tamtejszych rolników wyorał z ziemi płaskorzeźbę św. Anny Samotrzeć.

Figura św. Anny Samotrzeć w kościele w Sąsiadowicach. 

W roku 1589 w zachodniej części miejscowości wybudowano kościół ku czci św. Anny. Już w roku 1603 dobudowano do niego drewniany klasztor karmelitów, których bracia Herburtowie sprowadzili tu dla opieki duszpasterskiej nad kościołem. Klasztor, w którym początkowo było dwanaście cel i refektarz został uposażony przez fundatorów na połowie wsi Sąsiadowice. Karmelici od 1609 roku objęli wraz z uposażeniem klasztoru również parafię Sąsiadowice, do których należała wieś wraz z przyległymi miejscowościami (Czaple, Humieniec, Pawłówka, Janów, Wola Rajnowa i Wyhadówka).

Ks . Janusz opowiada historię klasztoru i kościoła w Sąsiadowicach

W połowie XVII wieku istniejący klasztor karmelitów rozbudowano o jedną kondygnację i szpital. W dalszych latach w ramach potrzeb następowały kolejne rozbudowy drewnianego klasztoru. Ze względu na zagrożenie najazdami tatarskimi klasztor był ufortyfikowany dając w razie napadu schronienie okolicznym mieszkańcom. Posiadał też mur ceglany z czterema bastionami oraz fosę. W kolejnych latach XVII wieku rozbudowano umocnienia o wał ziemny, na którym stanęły armaty broniące dostępu do klasztoru, powstała też murowana brama. Dopiero w roku 1742, dzięki fundacji starosty żydaczowskiego i podstolego litewskiego Franciszka Borzęckiego, wybudowano murowany budynek. Murowany kościół prezentował się naprawdę wspaniale. Obszerna kruchta prowadziła do dwuprzęsłowej nawy głównej oraz dwóch kaplic bocznych - Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Józefa.


Nawa główna zwieńczona była ołtarzem z figurą św. Anny Samotrzeć. Wydzielony za nim chór zakonny posiadał własny ołtarz (obecnie to ołtarz główny). Wyposażenie kościoła było barokowe. W kościele było osiem ołtarzy. Oprócz wspomnianych kaplic i ołtarza głównego były ołtarze św. Jana Chrzciciela, Chrystusa Ukrzyżowanego, Przemienienia Pańskiego i św. Antoniego. Zabudowania klasztoru w kształcie podkowy pochłaniały fasadę kościoła. Dłuższe - północne ramię klasztoru mieściło dwa obszerne pomieszczenia (refektarz i kapitularz).

Klasztor i kościół Karmelitów w Sąsiadowicach

W XVIII wieku klasztor zamieszkiwało jedenastu ojców. Biblioteka była bardzo dobrze utrzymana co wskazywało na zamiłowanie do nauki u sąsiadowickich zakonników. Przed II wojną światową w klasztorze w Sąsiadowicach mieszkało trzech ojców i jeden brat, zaś na terenie parafii mieszkało prawie 2500 osób obrządku rzymskiego i prawie tyle samo obrządku grekokatolickiego. Wizerunek św. Anny Samotrzeć na Górze Łaskawej cieszył się ogromną czcią obu wyznań. Dla utrzymania stałego kultu powołano nawet Bractwo św. Anny obdarowane przywilejami papieskimi. Z Sąsiadowic pochodził znany karmelita o. Piotr Żuk (1911-1988), którego wybuch wojny zastał w rodzinnej miejscowości. Przebywał tu do listopada 1941 r., a następnie wyjechał do Lipin aby potajemnie uczyć karmelitańskich kleryków. W 1940 roku karmelici musieli opuścić klasztor, który został zamieniony na sowiecką szkołę podoficerską. W czasie niemieckiej okupacji od czerwca 1941 roku zakonnicy powrócili do klasztoru. Do końca wojny przetrwało dwóch ojców, którzy w lipcu 1946 r. zmuszeni zostali do opuszczenia klasztoru, który po zmianie granic należał już do Związku Radzieckiego. Wraz z nimi opuściło Sąsiadowice około 60 rodzin polskich. Wyjeżdżając z Sąsiadowic do Polski parafianie wywieźli z klasztoru i kościoła, ukryte w swoich osobistych rzeczach, paramenty liturgiczne i cudowną rzeźbę św. Anny. Po zakończeniu repatryiacji około roku 1955 w Sąsiadowicach pozostało niespełna 50 polskich rodzin, które niestety zostały pozbawione opieki duszpasterskiej. Klasztor został zamieniony na kołchoz, a kościół stał się magazynem nawozów sztucznych. Dewastowany i nie remontowany przez prawie pół wieku, powoli popadał w ruinę. Trwało to nieprzerwanie do końca lat 80-tych XX wieku. Wtedy to po zmianach politycznych w roku 1989 wierni odzyskali kościół i klasztor. Budowla była w bardzo złym stanie technicznym. Zawalony dach zarówno nad kościołem jak i klasztorem dopełniał dzieła zniszczenia. W latach 1989-1995 przeprowadzono remont całego obiektu. Kosztem przebudowy niektórych elementów architektonicznych oraz rozebrania zachowanego jedynie we fragmencie północnego skrzydła dawnego klasztoru uratowano zabytek. Kościół został otynkowany oraz ozdobiony malowidłami nawiązującymi w treści do oryginalnych fresków. Na początku lutego 2010 roku, na skutek wad konstrukcyjnych częściowo spalił się dach kościoła. Wówczas dawni mieszkańcy Sąsiadowic przesiedleni na Śląsk oraz na Pomorze Zachodnie, pospieszyli na pomoc w odbudowie. Obecnie w Sąsiadowicach mieszka około 1300 osób, z tego 400 Polaków. Po 65 latach nieobecności na Górę Łaskawą w Sąsiadowicach powrócili karmelici, którzy od sierpnia 2011 objęli opieką duszpasterską tutejszą parafię.

Nad wejściem do kościoła w Sąsiadowicach


Z Sąsiadowic udaliśmy się drogą pełną dziur w kierunku Sambora. Dojeżdżając do miasta zatrzymaliśmy się na tamtejszym czynnym cmentarzu. Sporo tam polskich nagrobków, większość niestety w stanie dość fatalnym. Wspólnie oczyściliśmy z mchu i odchwaścili grób Ks. Aleksego Watulewicza, przedwojennego katechety w Samborskim gimnazjum, w którym to w latach 1830-tych nauczał również mój 4x pradziadek Erazm Strzetelski. (Co ciekawe – po powrocie do Polski okazało się, że ks. Watulewicz jest kuzynem Stanisława Wodyńskiego, którego prababka była z domu Strzetelska. Rodzina Watulewiczów oraz Wodyńskich wywodzi się z Dębowca, miejscowości położonej niedaleko Jasła).

Grób ks. Antoniego Watulewicza w Samborze

Na Samborskim cmentarzu próbowałem również odszukać piękny pomnik przedstawiający Madonnę, pomnik znajdujący się na grobie córki i pierwszej żony Erazma Strzetelskiego - Augusty Hefern zmarłej w roku 1834. Nagrobek ten wymienia prof. Stanislaw Nicieja w swojej książce pt. „Lwów ogród snu i pamięci” na str. 88. Niestety, ze względu na ograniczone możliwości czasowe nie udało się go odnaleźć. Mam nadzieję, że w kolejnej wyprawie wreszcie natkniemy się na niego. Na koniec naszego pobytu na samborskiej nekropolii zasięgnęliśmy informacji u dyrektora cmentarza odnośnie opłat za nienaruszalność grobów. Okazało się, że poza dobrowolną opłatą na piwo takowe nie obowiązują. Informacja, że dopóki grób będzie zadbany i odchwaszczony nie zostanie zniszczony ani usunięty bardzo nas ucieszyła. Dlatego postanowiliśmy, że w następnym roku odczyścimy i uratujemy od zapomnienia kolejne nagrobki.


Słów parę na temat miasta Sambora
Okolice Sambora to niepowtarzalne krajobrazy zapierające dech w piersiach, bogata kultura, szczerość, gościnność i życzliwość mieszkających tam ludzi, potomków dawnych Bojków. Spotkamy się tu także z ciekawą historią dotyczącą początków chrześcijaństwa na tych terenach oraz historią wyprawy Dymitra Samozwańca. Wielbicieli sztuki sakralnej przyciągają najstarsze na Ukrainie niepowtarzalne bojkowskie cerkwie z ich wspaniałymi ikonostsami oraz przydrożne kapliczki. Poza tym na terenach samborszczyzny znajduje się obfitość wód mineralnych, wykorzystywanych w celach leczniczych. Największym jednak bogactwem są urodzajne gleby - czarnoziemy.
Dzisiejsze miasto Sambor zawdzięcza swoją nazwę Staremu Samborowi (dawna nazwa Staremiasto) oddalonemu od niego zaledwie o 20 km. Wnosząc z samej pisowni oraz brzmienia nazwy miasta pochodzi ona od rozległych szpilkowych lasów czyli borów – „Sam-bór”. Znajduje to uzasadnienie w fakcie, że cała dzisiejsza Samborszczyzna pokryta była od niepamiętnych czasów prawie do końca XIX wieku olbrzymimi lasami. W roku 1899 ukazała się we Lwowie obszerna monografia na temat tych terenów autorstwa Zofii Strzetelskiej Grynbergowej, siostry mojego 3x pradziadka Artura, pt. Staromiejskie – ziemia i ludność. Praca ta licząca ponad 700 stron została nagrodzona na konkursie ogłoszonym przez zarząd muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie. Obecnie można ją znaleźć w wersji cyfrowej w internecie pod następującym adresem: http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=6820&from=publication. Według przedstawionej w tej monografii historii Miasto Sambor zostało założone 13 grudnia 1390 roku przez Spytko z Melsztyna.

Na dzisiaj tyle - ciąg dalszy opisu wyprawy na Ukrainę już wkrótce....



KOMENTARZE


  • Drogi Piotrze, dopiero teraz zorientowałem się o błędnym podpisie..... odnoszącym się do grobu ks.Aleksego Watulewicza, a to przez to, że tropię kolejnego księdza z tej rodziny, z którą jestem spokrewniony poprzez moją praprababkę Kunegundę Ryznerską, która była żoną Józefa, a z domu właśnie - Watulewicz, rodziców prababki Anny, żony pradziadka Grzegorza Wodyńskiego. Chodzi o ks. Antoniego Watulewicza, ktory żył w latach 1790-1864 i był proboszczem w Ciężkowicach. Serdecznie pozdrawiam
    autor: StanislawWodynski