Jako kontynuację swojej wyprawy na Ukrainę pragnę się podzielić z Wami drodzy czytelnicy swoimi wrażeniami z pobytu w Mariampolu, miasteczku do którego przybyłem wspólnie z pielgrzymami ze Stowarzyszenia Wspólnota Mariampolska z Wrocławia. Tam też dane mi było spotkać się po raz pierwszy z moim trzeciorzędowym wujem Stanisławem Wodyńskim z Branic.
Trochę historii
Na temat Mariampola można znaleźć wiele opracowań i informacji, nie tylko w internecie, ale i w dostępnej literaturze kresowej. Niemniej jednak pozwólcie, że raz jeszcze krótko przedstawię historię tej miejscowości. Otóż w XVI wieku na miejscu dzisiejszego Mariampola istniała wieś Wołczków, która została założona przez osadników z Mazowsza. W miejscowości tej znajdował się drewniany kościół, który podczas najazdów tatarskich w latach 1618-1621 uległ zniszczeniu. W I połowie XVI wieku miejscowe dobra wsi Wołczków należały do rodziny Bełzeckich, zaś w II połowie stulecia przeszły w posiadanie znamienitej rodziny Jabłonowskich. Około roku 1690 hetman wielki koronny Stanisław Jan Jabłonowski (1634-1702), na podstawie przywileju króla Jana III Sobieskiego lokował w południowej części gruntów Wołczkowa, zwanej Bożywidok (prawdopodobnie od wspaniałego, niezapomnianego widoku na wijący się w dole Dniestr), nowe miasto, które nazwał Mariampol. Według tradycji i przekazów nazwa ta miała upamiętniać ocalenie hetmana z nurtów Dniestru po zawierzeniu swojego życia Maryi. Nad brzegiem rzeki, nad urwistą skarpą, Jabłonowski wybudował zamek, a w jego kaplicy umieścił otoczony kultem, odziedziczony po swoim dziadku Jakubie Potockim wizerunek Matki Boskiej zwanej Hetmańską lub Zwycięską. Obraz Maryi, hetman Stanisław Jabłonowski zwykł wcześniej zabierać na wyprawy wojenne, ponoć miał go również ze sobą gdy walczył wspólnie z Sobieskim pod Wiedniem w 1683 roku.
Fragment ulicy halickiej w Mariampolu, lata 20-te XX wieku
Syn Stanisława, wojewoda ruski Jan Stanisław Jabłonowski (1669-1731), w roku 1703 wybudował na terenie Mariampola kościół po wezwaniem Świętej Trójcy, do którego przeniesiono cudowny obraz. W bardzo krótkim czasie Mariampol stał się znanym i często odwiedzanym Sanktuarium Maryjnym na tamtym terenie do którego zaczęły przybywać pielgrzymki z okolicznych miejscowości takich jak: Delejów, Halicz, Jezupol, Meducha czy Uście Zielone. W 1726 roku lokowano tam parafię katolicką.
widok na cerkiew i klasztor - rok 1929
Kolejny dziedzic Mariampola, Jan Kajetan Jabłonowski (17699-1764) ufundował w roku 1742 Klasztor Kapucynów, zaś w roku 1746 sprowadził do miasta Siostry Szarytki, które prowadziły tu szpital. Niestety po śmierci Jana Kajetana, decyzją władz austriackich, w roku 1783 zgromadzenie kapucynów zostało zlikwidowane, zaś budynki klasztorne przejęły siostry szarytki. Przez cały wiek XIX, aż do lat 20-tych XX wieku trwały nieustające spory o użytkowanie świątyni z miejscowymi grekokatolikami, którzy nie mieli w miasteczku własnej cerkwi.
Miejscowe dobra pozostały w rękach rodziny Jabłonowskich do roku 1880, zaś pod koniec XIX wieku przeszły w posiadanie najpierw rodziny Tarosiewiczów, a potem Błażowskich, by w końcu ulec rozparcelowaniu. Wspaniały zamek Jabłonowskich już w I połowie XIX wieku nie był zamieszkany i był wykorzystywany jedynie do celów gospodarczych. Spalony i zrujnowany podczas I wojny światowej, został niemal zupełnie rozebrany w okresie międzywojennym XX wieku. Obecnie na wzniesieniu nad Dniestrem znajdują się jedynie pozostałości zamku, z którego zachowała się jedynie główna brama oraz rozległe rumowisko z fragmentami murów i zasypanych piwnic. O świetności tego miejsca może świadczyć jedynie jeszcze ocalały fragment starego, otoczonego murem parku, z pięknymi rosłymi lipami, klonami i platanami, jedynymi świadkami minionych lat.
Przed II wojną światową istniały w Mariampolu trzy kościoły: barokowy kościół parafialny z lat 1736-1738, nowy kościół zbudowany w latach 1936-1939 oraz pokapucyński kościół pw. Św. Antoniego, wzniesiony w latach 1757-1763, razem z klasztorem szarytek. Dwie pierwsze świątynie wkrótce po zakończeniu wojny i zajęciu Mariampola przez Rosjan rozebrano. Po wyjeździe szarytek z Mariampola, w latach 50-tych w zabudowaniach klasztoru mieścił się dom dziecka, zaś od roku 1980 jest tu więzienie dla kobiet. Cudowny oraz Matki Boskiej Zwycięskiej zabrali ze sobą wyjeżdżający stąd Polacy. Obecnie znajdujesię on w kościele na Piasku we Wrocławiu.
Budynek szkoły w Mariampolu
W pobliżu klasztoru pokapucyńskiego stoi murowana cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, zbudowana w okresie międzywojennym. Wewnątrz tej świątyni znajduje się kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Mariampolskiej, ofiarowana w 1999 roku przez dawnych mieszkańców Maraimpola.
Moje wrażenia.
Tak to chyba już jest, że w miarę upływu lat człowieka ciągnie do miejsc niezwykłych, miejsc które w miarę odkrywania swojej tożsamości, zgłębiania genealogii przodków i odkrywania rzeczy dotąd niepoznanych są jak swoistego rodzaju przeznaczenie, które nas nieustająco woła. Czułem się trochę nieswojo, gdy nie znając przecież nikogo postanowiłem po raz pierwszy w życiu pojechać z grupą pielgrzymów z Wrocławia i osobiście dotknąć ziemi na której żyli i umierali moi przodkowie. Niesamowita atmosfera, tego wyjazdu, otwarci i mili ludzie, których dane mi było spotkać, wspólne msze święte odprawiane w cerkwi, ognisko nad urwistym brzegiem Dniestru w świetle zachodzącego słońca oraz wspólne polsko-ukraińskie śpiewy sprawiły, że poczułem się wśród przyjaciół.
Pomimo napiętego programu pielgrzymki, trudów i niewygody codziennej parogodzinnej jazdy autokarem dane mi było zobaczyć wiele ciekawych miejsc. Całodzienny pobyt w Stanisławowie pozwolił mi nie tylko zwiedzić miasto, w którym mój praprapradziadek Erazm Strzetelski był profesorem gimnazjalnym w latach 1850-1852, ale również spotkać się z moimi kuzynami, a właściwie wujami mieszkającymi w tym mieście - Bogdanem Martchakiem oraz Jaropołkiem Bażałukiem. To dzięki nim właśnie to miasto zobaczyłem w zupełnie nowym świetle, innym niż to które prezentują ogólnodostępne przewodniki.
Przyjazd do Zarwanicy, najsłynniejszego miejsca odpustowego Podola, leżącej nad rzeka Strypą, był również dużym przeżyciem. Kiedy w roku 1944 została spalona drewniana cerkiew klasztorna, a później zniszczony klasztor i wysadzona w powietrze kaplica koło świętego źródła, a ono same zamurowane i ogrodzone drutem kolczastym zdawało się, że miejsce to zostanie całkiem zapomniane. Jednak potok pielgrzymów do cudownego miejsca i konspiracyjnie odprawiane msze święte w okolicznych lasach i domach sprawiły, że odrodzenie tego miejsca jako świętego międzynarodowego centrum Maryjnego Ukrainy, po wielu latach niewoli i wymazywania go ze świadomości ludzkiej przez władze sowieckie stało się faktem. Cudowna ikona Matki Boskiej z dzieciątkiem Jezus na rękach jest teraz przechowywana w parafialnej cerkwi świętej Trójcy. Obecnie na podwyższonym miejscu pod lasem, koło źródła leczniczego, w którym zamoczyliśmy nogi, wyrósł majestatyczny Sobór Matki Boskiej Zarwanickiej.
Dane nam było również zobaczyć Potok Złoty, miasteczko założone przez Stefana Potockiego (1568-1631). Znajdują się tam ruiny wspanialej posiadłości Potockich, o których w sposób bardzo interesujący i ciekawy opowiadała tamtejsza emerytowana nauczycielka. Blisko niewielkiego rynku usytułowany jest kościół rzymskokatolicki, zrujnowany w latach powojennych, a po upadku ZSRR wyremontowany z inicjatywy polskiego duchownego ks. Ludwika Rutyny.
Dopełnieniem wyjazdu były uroczystości odpustowe w Mariampolu, które odbyły się w sobotę i niedzielę 23 i 24 czerwca 2012 roku. Licznie pieszo przybyli pielgrzymi, w tym głównie ludzie młodzi, nie tylko z Halicza ale i z innych okolicznych miejscowości rozpoczęli wspólne nocne czuwanie przed cudownym obrazem Matki Boskiej Mariampolskiej. Niedzielna msza święta odprawiona przed cerkwią Podwyższenia Krzyża Świętego przy wcześniej przygotowanym ołtarzu polowym była wielce uroczysta. Mszę świętą przewodniczył arcybiskup Wołodymyr, grekokatolicki metropolita Stanisławowa, przy licznym udziale księży zarówno greko jak i rzymsko katolickich.
Na twarzach ludzi zgromadzonych wokół obrazu Matki Bożej Zwycięskiej widać było skupienie modlitewne i wielkie wzruszenie. Wielu ludzi przystąpiło do sakramentu pokuty. Odnowa duchowa stała się faktem.
Na koniec uroczystości została poświęcona figura Matki Boskiej Mariampolskiej, której fundatorami byli polscy pielgrzymi związani ze Stowarzyszeniem Wspólnota Mariampolska we Wrocławiu. BEATAM ME DICENT OMNES GENERATIONES – zdawał się wołać napis umieszczony na postumencie figury Maryi do zgromadzonych na placu pielgrzymów.
W godzinach wczesno popołudniowych odbył się wspólny posiłek – agapa, przygotowany przez Służbę Maltańską z Niemiec dla wszystkich pielgrzymów, a potem koncert z udziałem rodzinnych zespołów. Pod wieczór uroczysta kolacja z udziałem władz Mariampola zakończyła nasz oficjalny pobyt w tym gościnnym mieście. Indywidualne pożegnania z naszymi gospodarzami trwały jeszcze do późnych godzin nocnych. Świadomość tego, że następnego dnia rano przyjdzie nam opuścić tę gościnną ziemię napawała nas smutkiem.
Rano wspólna msza święta pod przewodnictwem ks. Stanisława Pawlaczka zgromadziła nas wszystkich w cerkwi. Ostatnie zdjęcia i uściski z mieszkańcami Mariampola zakończyły nasz pobyt. Autobus odjechał w stronę Lwowa. Wszyscy przyrzekliśmy sobie, że w następnym roku przyjedziemy tam znowu.
KOMENTARZE
- Fajny tekst! Im więcej o Mariampolu, tym lepiej. Też mam tam swoje korzenie. Mam tylko jedna uwagę: otóż drugie zdjęcie z podpisem "Główna ulica w Mariampolu (przelom XIX i XX wieku)" prezentuje nie ten nasz Mariampol, a ten na Litwie.autor: Ryszard Sinecki
W razie czego, służę informacjami genealogicznymi, które zgromadziłem. Może coś tam się przyda. Mój adres: panrysio@wp.pl
Pozdrawiam - Dziś znalazłem tę stronkę. Mimo że moje korzenie są na wileńszczyźnie to jednak z Mariampolem polączyła mnie praca magisterska, którą pisałem o historii obrazu Matki Bożej Mariampolskeijautor: Mrek
- przy tego typu projektach trzeba sie liczyc z rozlicznymi utrudnieniami czy tez jak to napisalas, komplikacjamiautor: ogrodywspomnienwww.ogrodywspomnien.pl
Trzymam kciuki zeby poszlo sprawnie
pozdrawiam - Ale perełkę znalazłem! Piękny opis ciekawego miejsca, a do tego bogato ilustrowany zdjęciami. "Dotknąć ziemi na której żyli i umierali moi przodkowie" - podoba mi się to przejmujące określenie. Pozdrawiam serdecznie!autor: tomek/www.bobrzynski.republika.pl/