Główna ulica w Uściu
Widok Uścia z początku XX wieku
Jednak w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałem, że moje dotarcie do Uścia Zielonego, oddalonego od Mariampola zaledwie o około 10 km dostarczy mnie i moim współtowarzyszom podróży tak wiele wzruszeń, a przede wszystkim pozwoli mi odnaleźć na tamtejszym cmentarzu śladów świadczących o tym, że nazwisko Strzetelski było mocno związane z tymi terenami.
Ja razem z moim kuzynem, a wlaściwie stryjem Stanislawem Wodyńskim, którego pra babka była z domu Strzetelska
Uście Zielone to obecnie wieś, a dawniej miasteczko w rejonie monasterzyskim obwodu tarnopolskiego. W okresie II Rzeczypospolitej Uście Zielone było siedzibą gminy w powiecie buczackim. Gminę utworzono 1 sierpnia 1934 roku w ramach reformy na podstawie ustawy scaleniowej z dotychczasowych gmin wiejskich: Baranów, Bobrowniki, Jarhorów, Krasiejów, Lackie, Łazarówka, Łuka, Międzygórze, Niskołyzy, Trościaniec, Uście Zielone i Zadarów. Po II wojnie światowej obszar gminy znalazł się w granicach ZSRR.
Najstarsza mieszkanka Uścia (91 lat) - pamietająca jeszcze pieśni legionowe - Polka tam urodzona
Według niektórych danych miejscowość ta istniała już w XIII wieku, ale pierwsza pisana wzmianka pochodzi z około 1438 roku. Była to wówczas wieś w powiecie halickim, własność Jana Koły z Dalejowa. W połowie XV wieku właścicielami byli podolscy magnaci z okolic Buczacza, zaś w I połowie XVI wieku wieś należała do wojewody podolskiego Jana Mieleckiego i nosiła nazwę Uście Różane (Horożane). Staraniem wojewody w roku 1548 król Zygmunt August nadał Uściu magdeburskie prawa miejskie ustanawiając cotygodniowe targi i doroczny jarmark, który był znany z handlu końmi. Począwszy od roku 1564 miasteczko stało się ośrodkiem starostwa, zaś w 1579 kolejny wojewoda podolski Mikołaj Mielecki ufundował w Uściu parafię katolicką. Z początkiem XVII wieku starostwo znalazło się w rękach wołoskiego rodu Mohyłów, następnie należało do trzech zięciów hospodara mołdawskiego Jeremiasza Mohyły. Około roku 1630 miasto i starostwo przeszło w posiadanie Koniecpolskich. W dobie powstania kozackiego 1648 roku mieszkańcy Uścia stworzyli oddział, który napadał na kupców i okoliczną szlachtę. Ciekawą informację znajdujemy w przekazach historycznych z czasów Jana II Sobieskiego. Otóż w roku 1686, podczas wyprawy na Wołoszczyznę przeprawiło się tutaj przez Dniestr wojsko królewskie zdążając do miejsca koncentracji pod Tłumaczem. W XVIII wieku zarówno miasto Uście jak i starostwo przechodzi w posiadanie rodziny Potockich, którzy ufundowali tu nowy barokowy kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy. W nim to w latach 1860-1870 brat mojego pra pra pra dziadka Rafał Strzetelski był proboszczem. Po rozbiorach Polski wszelkie dobra starostwa skonfiskował rząd austriacki, a Uście straciło prawa miejskie. W końcu XIX wieku jak i w okresie między wojennym miejscowość liczyła około 2500 osób, głównie Polaków, Rusinów i Żydów. W roku 1874 w Uściu Zielonym urodził się mój stryj, brat mojego pradziadka, znany przedwojenny geolog - Jerzy Strzetelski. Do dziś zachował się jego przedwojenny paszport, w którym można to przeczytać.
Widok na Wieże kościoła i kopułę Cerkwi w Uściu
Piękny barokowy kościół, którego wysoką wieżę widać już z daleka ufundowany został przez rodzinę Potockich w roku 1718 (według innych przekazów zbudowany dopiero w 1755). Jest to trójnawowa bazylika posadowiona na planie prostokąta. Trójkondygnacyjną fasadę wieńczy krzywoliniowy fronton flankowany przez dwa kamienne wazony. Okazały portal główny zdobią zdwojone pilastry, szerokie belkowanie i rozbudowany naczółek z kartuszem herbowym. Po obu stronach wejścia znajdują się nisze z rzeźbami świętych. Świątynię otacza wysoki kamienny mur, w który wbudowana jest dzwonnica o trzech kondygnacjach, rozdzielonych masywnymi gzymsami. Po II wojnie światowej kościół został zamknięty i popadł w zapomnienie. Dopiero w latach 90-tych XX wieku, z inicjatywy polskiego duchownego i działacza kresowego ks. Ludwika Rutyny kościół został wyremontowany i zwrócony wiernym. Obecnie obsługiwany jest przez księdza przyjeżdżającego raz na parę tygodni z Buczcza. We wsi znajduje się też piękna cerkiew pod wezwaniem Soboru Bogarodzicy wzniesiona w roku 1892. Jej okrągła kopuła widoczna jest przy wjeździe do wsi.
Główny fronton kościoła w Uściu
Dzwonnica kościelna
Mieszkanki Uścia Zielonego
Obecnie wieś liczy niewiele ponad 500 mieszkańców, głównie osób starszych. W okresie II wojny światowej na terenie Uścia Zielonego miały miejsce zbiorowe mordy – w lutym 1945 roku oddziały UPA oraz bojówki OUN zabiły 133 osoby, głównie Polaków. Według świadectw zgromadzonych przez Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (UOZUN) pierwszymi Polakami zabitymi przez nacjonalistów ukraińskich w Uściu Zielonym było dwóch policjantów (w tym komendant miejscowego posterunku Policji Państwowej oraz lekarz Włodzimierz Petryk. Pod koniec lipca 1939 roku zostali oni zwabieni do lasu pod pozorem przyjścia z pomocą rannemu człowiekowi i tam zabici. Śledztwo wykazało, że zbrodni dokonała OUN. Podczas okupacji niemieckiej, w listopadzie 1943 oraz w lutym 1944 roku bojówki OUN i UPA dwukrotnie napadały na plebanię we wsi. Podczas drugiego napadu ograbiono także kilkanaście domów polskich i aptekę oraz zabito aptekarza. Proboszcz ks. Piotr Sokołowski przeżył (podczas pierwszego napadu ukrył się za kotarą) i po drugim napadzie wraz z wikarym Góreckim i 115 parafianami ewakuował się do Stanisławowa. Pozostała w Uściu Zielonym ludność polska zorganizowała samoobronę, która podczas drugiej okupacji sowieckiej przekształciła się w Istriebitielnyj Batalion (IB). Spowodowało to napływ do Uścia Zielonego polskich uchodźców z zagrożonych przez UPA okolicznych wsi. W listopadzie 1944 roku na wieś napadły bojówki UPA. IB stawił opór. Atak odparto, lecz zginęło 9 członków IB oraz 7 osób cywilnych, 10 osób było rannych. 2 lutego 1945 roku UPA uderzyła ponownie. Walki trwały prawie całą noc. Do niewoli dostało się wiele osób, w tym kilkunastu żołnierzy IB, których rozebrano do naga i wyprowadzono na zamarznięty Dniestr. Tam strzelano im pod nogi, następnie żywych, rannych i martwych zepchnięto pod lód. Łącznie zabito 133 osoby, około 30 było rannych. Wśród ofiar byli także Ukraińcy, w tym Sławko Hołub zabity za odmowę przyłączenia się do UPA. Ustalono nazwiska 35 zamordowanych, pozostałych ofiar nie udało się zidentyfikować, gdyż byli to głównie uchodźcy nieznani mieszkańcom Uścia Zielonego.
Swojski widok przy wieździe do Uścia
Moja wyprawa do Uścia rozpoczęła się dzień wcześniej w Mariampolu, gdzie poznałem dwóch Stanisławów – późniejszych współtowarzyszy mojej wyprawy. Stanisław Tomczak okazał się być przemiłym, bardzo sympatycznym człowiekiem, dzięki któremu podróż samochodem do Uścia wcale nie była nudna lecz pełna niespodzianek i zachwycających widoków leniwie mijanych lasów i łąk. Drugi z nich Stanisław Wodyński – starszy, będący w wieku mojego ojca pan - jak się okazało spokrewniony prze swoją prababkę zd. Strzetelską mój kuzyn - przy bliższym poznaniu dał się poznać wspaniałym gawędziarzem i znawcą historii Kresów.
Ja ze Stanisławem Wodyńskim w Mariampolu przed wyruszeniem do Uścia.
Piękny widok Dniestru w dole.
Z biciem serca zbliżaliśmy się do Uścia, z daleka podziwiając błyszczącą wieżę Cerkwi i górującą nad miastem wieżę kościoła. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce i chcieliśmy zobaczyć odnowiony kościół od środka okazało się, że jest zamknięty na kłódkę. Tamtejsi ludzie poinformowali nas, że raz w miesiącu przyjeżdżają do Uścia księża z Buczacza aby otworzyć kościół, przewietrzyć go i być może odprawić mszę. Katolików w Uściu już nie ma, a utrzymanie kościoła jest kosztowne. I tak piękna odnowiona bryła kościoła Świętej Trójcy, w którym brat mojego praprapra dziadka - Rafał Strzetelski był proboszczem niszczeje. Czynna jest jedynie cerkiew, której kopułę widać już z daleka.
Ludzie chociaż żyją tam biednie są nastawieni bardzo przyjaźnie do przybyszów i chętnie udzielają wszelkich informacji. Żyją tam jeszcze ci, którzy urodzili się w Uściu w latach 20-tych XX wieku. Dzięki ich opowieściom udało się nam utrwalić na taśmie opowiadania o czasach odchodzących już w zapomnienie, czasach o których starsza, przeszło 90-letnia, pełna radości i wigoru staruszka opowiadała z wielkim zapałem i rozrzewnieniem. Ciągły, mimo zmęczenia uśmiech na jej twarzy oraz dobrotliwe spojrzenie dopełniało widoku. Jednak najlepsze przyszło dopiero później – starsza pani roześmiała się serdecznie i zaczęła śpiewać, piękną polszczyzną stare, legionowe pieśni. Jakże plastycznie brzmiały w jej ustach słowa – …warczą karabiny i dzwonią pałasze…” a z daleka widać było Piłsudskiego, który znowu rusza w pole razem ze swoimi strzelcami. Słowa powitania – witaj, witaj komendancie miły wodzu mój… - niosły się ponad gdakającymi w oddali kurami i szumem wszechobecnego wiatru. Największe wzruszenie ogarnęło mnie jednak przy słowach kolejnej pieśni, słowach które zaśpiewane na tej umęczonej ziemi zabrzmiały jak wyrzut sumienia-
”Grzeszni ludzie zapomnieli - Ojcze nasz
Budzimy się dziś z otchłani – Ojcze nasz
Daj nam jutrznię jasną, złotą
Z krwi i potu obmyj rosą
Prowadź w pole choćby boso – Ojcze nasz…..
Słowa tej pieśni do teraz dźwięczą mi w uszach.
Ludzie tam żyjący mimo wielu lat zastraszenia, totalitarnego systemu i prób sowietyzowania zachowali w swoich sercach i pamięci dawną Polskę
Widok na zarośnięty cmentarz w Uściu Zielonym
Kontynuując poszukiwania moich korzeni, na koniec pobytu w Uściu poszliśmy na cmentarz. Tam w dawnej części polskiej nekropolii znajduje się sporo zachowanych w różnym stanie mogił z lat 1800-1930. Napisy na grobach zarówno w języku polskim jak i ukraińskim świadczą o tym, że ludzie Ci żyli ze sobą w zgodzie i harmonii. Niewygoda przedzierania się przez olbrzymie chaszcze i sięgające po pas zarośla były jedynym utrudnieniem w odkrywaniu historii. Serce zabiło mi mocniej, gdy nagle na jednym z grobów ukazało się nazwisko - Strzetelski. Jakież to było przeżycie! Wtedy uświadomiłem sobie, że przecież stąpam po ziemi, w której spoczywają moi przodkowie. Ziemi na której powiew ciepłego wiatru, wartkiego nurtu płynącego opodal Dniestru, łanów kwietnych, zielonych łąk i żywiczny zapach lasu zdaje się być czymś nadnaturalnym.
Wspólnie z przyjaciółmi oczyściliśmy zarośnięty grób i w skupieniu odmówiliśmy modlitwę „Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie” za wszystkich zmarłych spoczywających w tym miejscu. W zadumie zwiedziliśmy też dawny żydowski kirkut usytuowany opodal płynącego Dniestru, zanurzyliśmy w ciepłej wodzie nogi i w milczeniu wróciliśmy samochodem do Mariampola, po drodze podziwiając piękne widoki zielonej Ukrainy.
W kolejnej części przedstawię nazwiska osób pochowanych na cmentarzu w Uściu Zielonym oraz miejsca ich pochówku, które udało mi się sfotografować.
KOMENTARZE
- Saro, powiedz jak nazywa się Twój tato. Moja babcia również urodziła się w Uściu, jej nazwisko: Szumska. Może się pamiętają. Kilka lat temu udaliśmy się do Uścia. Był to dla niej pierwszy raz od wyjazdu. Spędziliśmy tam kilka godzin w wielkim pędzie. Przeżycie było dla nas wszystkich bardzo duże, a dla babci niczym sen - inaczej tego określić nie mogę.autor: Matt
- Wczoraj zostawiłem wpis odnośnie Uścia Zielonego. Bardzo krytyczny. Nie został żaden ślaD po nim. Pewnie kolejny nie po linii wydawcy. Ten kraj zdechnie w swoim zakłamaniu przez takich ludzi jak wy. A może o to chodzi...autor: szkodagadac
- Witam. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego wpisu. Moj ojciec urodził się w Uściu Zielonym. Po ucieczce nigdy już w tamte strony nie pojechał. Boi się do dziś. Ja natomiast bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić to miejsce. Zazdroszczę przepięknej podróży. Mogłabym prosić o więcej zdjęć z Uścia?autor: Sara
Pozdrawiam serdecznie.